#duża szkoła

3 Szkoła językowa BEST WAY – “Największym moim sukcesem są moi kursanci!”

W serii Success Story rozmawiamy z właścicielami szkół językowych o początkach ich biznesu, sukcesach, punktach zwrotnych i budowaniu własnej marki na rynku edukacji językowej w Polsce. Dziś zapraszamy Was na inspirującą rozmowę z Panią Wiolettą Ciupińską – właścicielką szkoły językowej Best Way. Prywatnie Pani Wioletta jest ogromną miłośniczką podróży, zdrowego trybu życia i języka hiszpańskiego.

Wywiad przygotowaliśmy w dwóch formach – pisemnej i do przesłuchania jako podcast. 🙂 Zapraszamy!

Jak pogodzić życie i pasję z prowadzeniem szkoły językowej?

Już da się godzić to wszystko, jak najbardziej. Może nie na początku, bo te 20 lat temu to były małe kroczki. Ale już od początku zależało mi, aby mieć troszkę więcej czasu dla siebie i żeby rozwijać swoje pasje i zainteresowania.

Jak to się wszystko zaczęło?

Wszystko zaczęło się w 2005 roku. Wtedy skończyłam studia magisterskie i właściwie już wtedy pracowałam zarówno w szkole państwowej, jak i w innej szkole językowej. Impulsem do założenia własnej szkoły byli moi bliscy – to oni mnie do tego namawiali. Któregoś dnia mój teść zawiózł mnie do właścicieli kamienicy, która w tamtym momencie była remontowana. Pojawił się pomysł, aby zrobić tam coś ciekawego i użytecznego dla mieszkańców. Poszłam w to i do dzisiaj właśnie tam mieści się moja szkoła. Muszę powiedzieć, że takiego miejsca, lokalizacji i w ogóle początku chyba nie mogłam sobie lepszego wymarzyć.

Czyli szkoła językowa to był Pani pierwszy własny biznes zaraz po studiach? 

Tak, tak, dokładnie. 

Od zawsze wiązała Pani swoją karierę z edukacją? Wiedziała Pani, że to jest to, co chce Pani robić?

Jasne! Na studiach, na filologii angielskiej, mieliśmy różne możliwości – specjalizacje, tłumaczenia, nauczanie. Zawsze wiedziałam, że to będzie nauczanie. Wtedy student również mógł uczyć w szkołach – miał specjalne zezwolenie z kuratorium oświaty i dzięki temu zdobywał przygotowanie pedagogiczne. I tak właśnie było ze mną. Już na trzecim roku miałam takie swoje pierwsze podejście w szkole podstawowej. Na piątym roku była to już szkoła średnia. Później przez kilkanaście lat uczyłam w szkole państwowej i jednocześnie prowadziłam własną działalność.

Posłuchaj całego wywiadu w formie podcastu! 👇👇

Jak struktura szkoły wygląda obecnie?

Obecnie uczymy właściwie każdą grupę wiekową – dzieci, młodzież i dorosłych. Zarówno stacjonarnie, jak i online. Prowadzimy też zajęcia w firmach, różnych instytucjach. Uczymy języka angielskiego i od niedawna również hiszpańskiego, co mnie prywatnie bardzo cieszy. Od dłuższego czasu mam stały zespół, nawet niektórzy są ze mną od samego początku, czyli już 20 lat. Co ważne – ten zespół uczy co tydzień w innych grupach, dzięki czemu nie ma powtarzalności. Nie przydzielamy nauczyciela do danej grupy, za wyjątkiem grup dziecięcych. Tutaj mamy niezawodną Panią Olę, która świetnie się spisuje właśnie w tych grupach.

Uczymy metodą bezpośrednią – mówimy na nią “kontrolowana konwersacja”. Moim założeniem było, aby nie powielać schematu szkoły publicznej. Zależało mi bardzo, aby uczyć mówienia, aby kursanta od razu wprowadzać w formę ciągłej konwersacji, rozmów. Wszystkie słówka, gramatykę, konstrukcje od razu wprowadzamy w życie. Tak uczymy już od 5 klasy szkoły podstawowej aż po dorosłość.

Czyli można powiedzieć, że ta metoda jest jednym z wyróżników Pani szkoły na rynku?

Tak. To jest metoda, którą sprowadziłam z Londynu w 2015 roku. Wcześniej korzystaliśmy z metody Callana, w której czegoś mi brakowało. Wydawała mi się też nieco przestarzała. No i zaczęłam szukać. I tak zdecydowałam się na metodę Avalon. Poleciałam do Londynu, tam musiałam przejść szereg szkoleń, aby móc uczyć grupy na różnych poziomach. Metoda Avalon jest z nami do dzisiaj – można powiedzieć, że mamy na nią wyłączność w powiecie wręcz. Faktycznie – wyróżniamy się na rynku pod tym względem.

Wspomniała Pani wcześniej o lekcjach online. Rozumiem, że w Pani szkole można skorzystać z zajęć zarówno w formie online, jak i w siedzibie szkoły?

Tak, w szkole mamy zarówno ofertę lekcji online i stacjonarnych. Natomiast jeżeli chodzi o grupy dziecięce to mamy zajęcia wyłącznie stacjonarne.

Kiedy pojawiła się potrzeba wdrożenia Platformy LangLion?

Zawsze mieliśmy sekretariat stacjonarny, mniej więcej do 2020 roku, czyli 15 lat. Zazwyczaj pracowała w nim młoda dziewczyna. W momencie, kiedy zdecydowałam się na e-dziennik, na LangLiona, to był taki etap, gdzie odchodziła jedna sekretarek, która była w ciąży. Zadawałam sobie pytanie, co teraz? Czy szukać kolejnej osoby, czy przejąć te obowiązki na siebie, a może wprowadzić wirtualny sekretariat? To ostatnie już długo chodziło mi to po głowie, ale nigdy nie miałam odwagi na ten krok. Wydawało mi się, że kursant potrzebuje zawsze przyjść do szkoły, o coś zapytać. Przyznam, że bardzo szybko zmieniłam zdanie i przyczyniła się do tego pandemia, podczas której zanikła ta chęć przychodzenia do sekretariatu. Więc uznałam, że to chyba jest teraz ten moment, aby wejść w sekretariat wirtualny.

To co musieliśmy zrobić dodatkowo to przygotowanie szkoły pod względem technicznym, tak aby każdy czuł się bezpiecznie. Zamontowaliśmy kamery na korytarzach, a także drzwi, które się otwierają automatycznie dla kursantów. Tak, aby nikt niepowołany nam się nie kręcił. Pamiętajmy – jesteśmy w centrum miasta.

Wspomniała Pani, że wzięła Pani na siebie wirtualny sekretariat. Może Pani powiedzieć o nim coś więcej? Na czym polega, jakie korzyści daje kursantom, ich rodzicom i samej szkole?

Przejęłam go na siebie, faktycznie. Właściwie już od dłuższego czasu nie uczyłam. Przyszedł taki moment, w którym czułam, że nauczanie muszę oddać już w ręce lektorów. Mając taki zgrany, dobrze przygotowany zespół, nie wymagał on ogromnej kontroli – raczej jedynie doglądania, wprowadzania nowych pomysłów.

Wracając do wirtualnego sekretariatu to prowadzę go sama, co oznacza, że mam telefon przy sobie i odbieram telefony w Polsce i za granicą. Staram się jednak, podróżując w czasie roku szkolnego, wybierać takie miejsca, które nie są dla mnie ograniczeniem, gdzie nie muszę się martwić Internetem albo dużą różnicą czasową.

Naprawdę wiele rzeczy da się zautomatyzować – już w tej chwili mam przygotowane wszystkie grupy na nowy rok, z wszystkimi płatnościami. Każdy wie, kiedy ma zajęcia, o której godzinie i w jakiej sali. Umowy mamy już podpisane, ponieważ rekrutujemy naszych kursantów jeszcze wiosną i oni sobie zabezpieczają swoje miejsca wcześniej. Zatem właściwie do końca maja mam już takie rzeczy zrobione.

Sprawdź, jak możesz oszczędzić czas i zautomatyzować pracę
dzięki umowom online!

W LangLion łatwo przygotujesz szablony umów i przypiszesz je do poszczególnych grup.

Co jeszcze? Zajmuję się również testowaniem kursantów i to sprawia mi największą radość. Chyba najbardziej obawiałam się, że jak przejmę tylko rolę sekretarki, to stracę ten kontakt z językiem, stracę kontakt z człowiekiem. Nic bardziej mylnego! Każda nowa osoba “przechodzi przez moje ręce” – z nowymi osobami często spotykamy się osobiście w szkole, testujemy się językowo. Dodatkowo mamy spotkania organizacyjne, podczas których wszystko omawiamy.

Później zostają już tylko takie operacyjne tematy, które również mogę robić w zasadzie o każdej godzinie, o każdej porze. Możliwość automatyzacji w e-dzienniku jest tak ogromna, że jest to właściwie przyjemność. Zasiadam wtedy przed laptopem, odpowiadam na maile. Naprawdę da się to wszystko bardzo fajnie zorganizować.

Stoisz właśnie przed wyzwaniem założenie własnej szkoły językowej lub chcesz zautomatyzować pracę sekretariatu? - nie wahaj się porozmawiać z nami!

Spotkajmy się online podczas indywidualnej bezpłatnej prezentacji Platformy LangLion. Chętnie pomożemy w doborze rozwiązań, które ułatwią pracę w Twojej szkole!